Mikołaj zwiedził jeszcze starożytną twierdzę żydowską Masadę na Pustyni Judejskiej, a Paweł był w Nazarecie i na Górze Karmel oraz w wiosce Druzów, wielu udało się na ostatnie zakupy do centrum handlowego Sarona.
O 1 w nocy spotkaliśmy się w okolicach szkoły, aby wsiąść do autobusu i udać się na lotnisko. Były łzy, uściski, umawianie się na następne wizyty – intensywne emocje unosiły się w powietrzu. Potem skomplikowane (ale nie tak bardzo) izraelskie procedury lotniskowe, gdy każdy musiał odpowiadać na pytania urzędniczek ochrony lotniska. Wszyscy zdali egzamin z angielskiego. Jeszcze tylko niespełna czterogodzinny lot do Warszawy, potem na dworzec kolejowy i o 16.30 wysiedliśmy na kościańskim peronie, gdzie czekali stęsknieni rodzice. Wróciliśmy cali i zdrowi, a tyle było obaw.
Co przeżyliśmy, wiemy tylko my – uczestnicy pionierskiej wymiany z Izraelem. To naprawdę piękny i bezpieczny kraj, ludzie są serdeczni i gościnni, a pan Shmulik Lahar i rodziny goszczące sprawili, że czuliśmy się jak w domu. Zobaczyliśmy nie tylko ogrom historii, ale też prężny nowoczesny kraj, tętniący życiem, pomimo nieprzyjaznego otoczenia. Rozmowy o historii i polityce, ale też o zwykłych codziennych sprawach przybliżają ludzi. Rodziny naszych izraelskich przyjaciół otoczyły nas taką serdecznością, że wielu już planuje następną wizytę w Izraelu. Wspomnienie tego doświadczenia pozostanie z nami na zawsze.
Toda Izrael! Toda Shmulik!
Urszula Iwaszczuk